Zdradzę Wam tajemnicę - jestem VIPem!
Właściwie, zaczęło się zupełnie niewinnie.
Któregoś wrześniowego poranka wyjątkowo ciepłe i jasne promienie słoneczne wdarły się do pokoju przez drzwi balkonowe, wypełniły sobą ogromną żółta roletę, zręcznie ominęły krzesło i z impetem zatrzymały się na moim policzku. Przez chwilę zabawiały się skakaniem po całej jego powierzchni, ale widocznie było im tego mało, bo po chwili z pełnym zaangażowaniem oddawały się rozrywce ześlizgiwania się po zjeżdżalni moich rzęs. Całkiem zrozumiałe, że się obudziłam, prawda?
Otworzyłam oczy. Cały pokój wypełniony był światłem. Walcząc z resztkami snu wstałam i z zainteresowaniem podeszłam do okna. Jak ciepło! - myślałam, uchylając je i szarpiąc się z roletą. A potem stanęłam jak wryta, bo oto moim oczom ukazał się niesamowity widok.
Zobaczyłam drzewo.
Nie, nie wyrosło dokładnie naprzeciwko mojego balkonu w ciągu jednej nocy. Ten klon był tam zawsze, odkąd pamiętam. Ale tego poranka wyglądał zupełnie inaczej. W słońcu liście jego najwyższych gałązek mieniły się pomarańczowym blaskiem. Wiatr poruszał nimi powoli i miarowo, ale z wielką gracją, jakby maleńkimi kroczkami uczyły się tańczyć. Niesamowite! Żółto- pomarańczowe miejsca były niczym nowe drogocenne kamienie w zielonej koronie mojego drzewa. Tego ranka poczułam się, jakby ktoś sprawił mi bardzo miłą niespodziankę.
Odtąd każdy mój dzień rozpoczynał się od obserwowania klonu. Zaraz po obudzeniu podchodziłam do okna, czując znajomy już dreszczyk emocji : co też ukaże się za roletą? Kolory zmieniały się powoli, zupełnie tak, jakby malarz- impresjonista stawiając kolejne kropki ciągle się wahał, czy na pewno wybrał odpowiednie odcienie.
Któregoś dnia zrozumiałam, że biorę udział w niezwykłym spektaklu. Zaproszeniem była zabawa promieni słonecznych na moich policzkach. Żółta roleta urosła do rangi kurtyny, która kryje teatr jednego aktora i jednego widza. Tym widzem byłam ja. Wielki Reżyser i zarazem Wielki Malarz wymyślił to znakomicie! Nie dość, że co rano specjalnie dla mnie posyłał wiązkę promieni słonecznych i lekki wietrzyk; zadbał też o wyjątkowe miejsce, z którego mogłabym obserwować cały spektakl. Tak oto mój balkon stał się lożą dla VIPów z najdroższymi miejscówkami – a ja miałam je wszystkie tylko dla siebie, i to w dodatku zupełnie za darmo! Całkiem nagle stałam się prawdziwym VIPem !
Ale pewnego ranka przyszło zwątpienie. Przedstawienie pozostało niezmienione, ale towarzyszyły mu inne myśli. No bo przecież, jak to możliwe – Wielki Reżyser ma tyle spraw na głowie – wojny, głód, klęski żywiołowe, wypadki- a miałby się zajmować organizowaniem spektaklu dla jednej dwudziestolatki? Kto to słyszał w ogóle? Ze smutkiem zwiesiłam głowę, myśląc – głupia, ależ byłaś pyszna!
Wtedy Wielki Reżyser znów mnie zaskoczył. Następnego dnia, grzebiąc w szufladzie w poszukiwaniu zdjęć legitymacyjnych, natknęłam się na zakładkę, na której było napisane:
„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię” (Jr 1,5)
Przeczytałam te wersy kilka razy i roześmiałam się. A potem poczułam wielką ulgę : a więc spektakl rzeczywiście był prawdziwy i był właśnie dla mnie! Nagle wszystko znowu nabrało sensu. Tylko moja wcześniejsza wielka radość ze stania się Very Important Person była zupełnie nieadekwatna, bo zrozumiałam, że nie zostałam VIPem.
Nie ZOSTAŁAM VIPem, ja ZAWSZE NIM BYŁAM!
6 komentarzy:
Piękne :)
Ślicznie piszesz, aż chce się to czytać :)
Będę tu częściej zaglądać :)
PS: Poprzedni komentarz usunęłam, ponieważ był z błędem :P
For some reason... I thik of... home...
Będzie dobrze :D
Mnie też Pan "coś" podarował i cieszy mnie to niezmiernie :)
Jak na razie pianistka ze mnie żadna, ale... Może uda się oswoić z tym instrumentem xD
Ściskam :)
Powodzenia :*
Kurcze blaszka, CZYŻBYM MIESZKAŁA Z TALENTEM ABSOLUTNYM???;)
Naprawdę piękne, jestem pełna uznania!
I czekam na ciąg dalszy;)
Aga, pięknie piszesz!
Czemu ja o tym wcześniej nie wiedziałam???
Powodzenia:*
Gosia Zarzycka
Czyli szczęście zależy od właściwego podejścia, a nie tylko od "konkretnych" zdarzeń.
No i sztuka patrzenia, niestety, chyba dla niektórych kompletnie poza zasięgiem.
Naprawdę fajny pomysł na blog :)
Ewelinka :)
Prześlij komentarz