Dzisiaj będzie trochę interaktywnie - żeby zrozumieć, o co mi chodzi w poniższym tekście, należałoby najpierw obejrzeć ( podkreślam, obejrzeć!) teledysk i wysłuchać piosenki:
James Morrison - Undiscovered (you tube)
W tym teledysku jest pewien pan Poszukujący. Samotny i smutny, miota się po ulicach, mija innych ludzi, rozgląda się ze zniecierpliwieniem, zupełnie jakby na coś czekał, kogoś szukał. Przechodnie nie zwracają na niego uwagi, nawet śliczna dziewczyna, za którą kilkakrotnie się ogląda, mija Poszukującego z obojętnością.
Nikt się nim nie przejmuje.
Nikomu na nim nie zależy.
Przestaje próbować, w rozpaczy opiera się o ścianę i wtedy widzi coś niezwykłego.
Pewien pan trzyma w dłoni światełko. Głaszcze je delikatnie i spogląda z takim szacunkiem, jakby było jego największym skarbem. Potem do Poszukującego podchodzi para osób, potem jeszcze starsza kobieta. Wszyscy mają światełka!
Poszukujący zaczyna się zastanawiać : skoro oni je mają, dlaczego ja nie?
Wtedy je odkrywa.
Wierzę w to, że przychodzimy na świat ze światełkiem.
Niesamowity prezent - czy można w akt stworzenia włożyć coś ważniejszego i droższego od cząstki siebie? Cząstki, która przepełniona jest bezgraniczną i bezwarunkową miłością?
Dostaliśmy je zupełnie za darmo. Jest najpiękniejszym, co nam się przytrafiło, a my traktujemy je jak coś oczywistego, co nam się należy, albo jak coś niechcianego, co trzeba stłumić.
Codziennie gasimy w sobie światło. Chowamy je głęboko pod płaszcz, ograniczamy tlen, żeby ogień przestał płonąć. Mówimy mu: jesteś niepotrzebne, nie chcę cię, dam sobie radę bez ciebie! Ty tyle wymagasz, ciebie trzeba pielęgnować, podtrzymywać, a ja nie mam na to czasu, daj mi spokój!
Można zgasić światło, ale nie można pozbyć się lampy.
Lampa zostaje zawsze. Czeka na nas, kiedy chodzimy w ciemnościach, tacy właśnie jak pan Poszukujący - undiscovered, nieodkryci. Bez światła nie poznajemy sami siebie. A nie widząc siebie, nie możemy odkryć innych.
Czasem mamy światło, a jednak mijamy się obojętnie. Jak trudno dostrzec je w drugim człowieku! Dużo łatwiej sądzić po płaszczu: przecież to wariat, ona ma nie tak w głowie, to czarownica, to jakiś pijak, to puszczalska! Jak często mieszkamy pod jednym dachem i nie potrafimy w sobie nawzajem odkryć światła...
Żyjemy sobie tacy nieodkryci, nosimy w sobie puste lampy, a na innych szybko wydajemy wyrok: lost, zgubiony!
Może czas zajrzeć pod płaszcz?
Może coś tam się tli?
I'm not lost, no, no, just undiscovered!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
No i cóż napisać?? Ech. Moje światełko płonie jasnym płomieniem i nie pozwolę go sobie zgasić, zagłuszyć czy coś...
I mocno staram się je dostrzegać u mijających mnie osób. Czasem rzeczywiście, schowane jest ono przez nich głęboko...
Piekne. Po prostu.
I ja tez chyba chowam swoje swiatlo.
Ale...moze dzięki temu co przeczytałam, przestanę bać się choć trochę?
GosiaZarzycka
Kurcze... Ty jesteś niesamowita! Uświadamiasz nam tak ważne rzeczy, o których zapominamy!
Każdy otrzymał swoje światełko! I musimy mieć odwagę pokazać jej innym! Ja staram się mieć moje światełko na wierzchu i dostrzegać je u innych! :))
Prześlij komentarz